Wykończenia
Trochę się zmieniło od ostatniego wpisu...
:)
Trochę się zmieniło od ostatniego wpisu...
:)
Praca samodzielna to dużą oszczędność, ale niestety zabiera sporo czasu. A gdy się jednocześnie pracuje, to dany etap wydłuża się i zabiera wszystkie wolne weekendy. Tak jest u nas z gipsowaniem. Mąż rozkręcił się na całego i po zamontowaniu płyt na poddaszu, stwierdził że je zagipsuje ( i wygładzi!). Nie jest to taka lekka i szybka praca, łączenia trzeba zagipsować często 2 razy, a niekiedy jeszcze raz... A terminy kolejnych prac zbliżają się nieubłaganie. Chcielibyśmy jeszcze zagruntować i pomalować wszystko przed wejściem glazurnika w połowie maja - czy zdążymy? To się okaże :)
Prace wewnątrz trwają. Ocieplanie poddasza i gipskartony mocowane przez 2-osobową ekipę ( mąż z kolegą), sprawiają, że wnętrze powoli nabiera kształtu :) sezon chorobowy niestety trochę przystopował pracę, ale już po kilku dniach kuracji, „ekipa” znów powróciła do pracy :)
Czas leci jak szalony, a przecież jeszcze we wrześniu powstała nasza elewacja, a odrobinę wcześniej dach!
Tak bardzo skupieni jesteśmy teraz na tym, co w środku, bo ten etap planujemy robić własnymi siłami, że zapomnieliśmy, że z zewnątrz wygląda to już nieco inaczej niż dotychczas :) A więc mała aktualizacja.
Nadszedł czas na trochę pracy własnej wewnątrz domu. A dokładnie, chodzi o podłogę na strychu, którą postanowiliśmy zrobić z płyty wiórowej o grubości 22 mm. Na strychu jest sporo przestrzeni do przechowywania, a ma tam też stanąć rekuperator, więc zależało nam na tym, żeby podłoga była stabilna i żeby można było po niej chodzić. Nie będzie to dla nikogo zaskoczeniem, jak napiszę, że do tej pracy trzeba 2 silnych panów, żeby płyty wtaszczyć najpierw na piętro, a potem wrzucić je jeszcze na strych ( na który na razie prowadzi jedynie drabina). Praca na samym strychu też jest raczej dla osób, które nie cierpią na lęk wysokości, a do wykonania podłogi przyda się kilka praktycznych narzędzi, takich jak wkrętarka akumulatorowa, czy piła tarczowa. Ponieważ nie mamy w rodzinie pomocnego "szwagra" ani teścia
(pomagający na budowie szwagier to instytucja, której zawsze odrobinę zazdrościmy innym budującym, którzy takie wsparcie posiadają), musieliśmy o pomoc poprosić znajomych. Na szczęście się udało i z pomocą najpierw jednego kolegi ( wnoszenie części płyt), a potem drugiego ( szkolenie męża z zakresu obsługi piły i pomoc przy układaniu płyt) udało się osiągnąć efekt widoczny na zdjęciach poniżej. :)
Dzięki temu możemy już cieszyć się (prawie) skończoną podłogą na strychu. Czas wykonania: 1 dzień + wnoszenie części płyt (zajęło to pół innego dnia, bo trzeba było trochę pokombinować, jak to zrobić ;)).
Tak więc zostało pare drobnych docinek i mamy ten etap z głowy, zabieramy się za docieplenie sufitu na piętrze i następne będą gips kartony.
Komentarze